środa, 23 stycznia 2013

Problemy wszędzie problemy.

Wstaje rano, dziś znów nie poszłam do szkoły.
Idę do łazienki, przeglądam się w lusterku, widzę to okropne ciało i zapłakaną mordę, o losie. 
Kiedy to się skończy?
Zakładam moją ogromną, męską bluzę i idę na balkon.
Odpalam papierosa i delektuje się smakiem mentolowych marlboro.
Wpuszczam dym do moich płuc i staram się wypuścić go razem z moimi wszystkimi problemami.
Jednak nie wychodzi.
Papieros się kończy, a że teoretycznie rzuciłam palenie to nie odpalam drugiego.
Wracam do domu.
Ostatnio w moim domu czuje się obca, wgle odcięta od tego świata, nie dogaduje się z nikim i wszystko mnie denerwuje.
Nikt nie potrafi zrozumieć mnie, a ja nie potrafię zrozumieć nikogo.
Widać tak już musiało być, los decyduje o naszym istnieniu. I ktoś tam kiedyś zadecydował, że moje życie będzie jedną wielką porażką.
Rzygać mi się chce tym wszystkim.
Mam dość słuchania ludzi którzy potrafią tylko powiedzieć "będzie dobrze".
Nie, nie będzie. Nigdy nie było, więc dlaczego teraz ma być inaczej?
Serio, nie potrzebuje Waszej pomocy , nie potrzebuje nikogo.
Wiem, że tak nie jest. Pewnie nie dałabym sobie rady gdyby przyjaciele się ode mnie odwrócili. Ale ja nie potrafię Wam mówić prawdy. Nie potrafię opisać tego co dzieje się w mojej głowie. Przepraszam.
Wole już pogłębić się z mojej krainie czarów z którą nie widziałam się już 12 dni i mieć wyjebane na ten świat. Trochę bez sensu.
Przepraszam, że notka taka trochę bez składu. Chyba mam gorszy dzień. Jednak wena mnie nachodzi i może wieczorem pojawi się coś konkretnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz